V.I.T.R.I.O.L.
(Indisponível)
Krzyczê na drodze nies³yszalości
Gdy¿ nie potrzeba mi ju¿ s³ów
Wpadam wci¹¿ w wir beznadziejności
Samotnośæ s³owa powraca znów
Odbijaj¹ siê od ścian puste frazesy
W mrocznej sztolni
Nie potrzeba jest ju¿ zmian
Dzisiejsza noc znów mnie uwolni
Nadchodzi on powoli, przenika
Zapadam w sen, sen
Sen owin¹³ mnie niczym mgielny szal
Mój dziecinny k¹t, pokój sprzed lat
Otworzy³ drzwi przesz³ości wiatr
I poniós³ mnie w g³¹b
Do środka
Na pluszowym tapczanie
Gor¹cy, cichy oddech śpi¹cego dziecka
Przeplatany melodi¹ starej pozytywki
Wielki, drewnany zegar
Wybija wci¹¿ tê sam¹ godzinê
A uśpiona niewinnośæ
W objêciach snu
Niepewności¹
Czy z³o zawsze w nas by³o?
Czy sami je tworzyliśmy?
Czy z³em jest strach przed przemijaniem?
Czy przez to tworzymy z³o?
Coś d³awi mnie
I walczê z tym
Poprzez sen
Ktoś wo³a mnie
Jakiś g³os
Poprzez czerñ
Znika gdzieś ma³y pokój
Melodia rozpada siê w ciszy
Przede mn¹ gdzieś zayka siê drzwi
Budzê siê ja i budzi siê dzieñ
Świa³o spala mnie
Miniony dzieñ
Odleg³y sen
Odleg³y sen
|
|